Pamiętam moment, gdy rynek agentów był uwalniany. Chwilę przed tym miałem zdawać egzamin w Polskim Związku Piłki Nożnej, który kosztował 5 tysięcy zł. Nie był łatwy, jeszcze pracując w Polskim Związku Piłkarzy miałem okazje takowe rozwiązywać. Nie podszedłem do nich, gdyż okazało się, że nie będą potrzebne. Nadal uważam, że była to bzdura i informacja o przywróceniu ich należy uznać za dobrą. Wypadałoby jednak, żeby człowiek mający dbać o piłkarza wiedział co robi i znał się na regulacjach. Pytanie ile będzie kosztował egzamin… Może się zdarzyć tak, że wiele osób mających umiejętności i wiedzę nie podejdzie do niego ze względu na zbyt wysoki koszt startowy.

Prowizje spadną na łeb, na szyję

To jedna zmiana. Druga jest mniej pozytywna. Chodzi o prowizje agentów od wartości kontraktu piłkarza reprezentowanego. Do tej pory były one nielimitowane, zależały od ustaleń między stronami. Teraz narzucono kaganiec – 3 procent. Czy to dobrze? Na pewno po kieszeni dostaną najbardziej maluczcy, tym bardziej, że pośrednicy transakcyjni nie będą mogli już pobierać prowizji od gracza, jak i klubu. Nie będzie można zatem podwoić wynagrodzenia.

I kolejny limit

Regulacje mają także zawieść na poziomie 10 procent limit prowizji od przyszłej sumy transferowej. Do tej pory tu również panowała swoboda. To także problem. Dlaczego? Można sobie wyobrazić sytuację, w której klubu nie stać, by płacić odpowiednią prowizję agentowi za zawodnika, zatem strony ustalają, że jeżeli piłkarz odpali to będzie z tego obopólna korzyść w przyszłości. Swoisty system motywacyjny, by także agent wspierał swojego podopiecznego (nie jest to takie oczywiste!) zostanie zabity.

Dlaczego to wszystko jest problemem?

To proste. Nie dostanie się tak rekinom, a płotkom. Tyle, że te płotki działają na mniej rozwiniętych rynkach i starają się pomagać piłkarzom z niższych lig. Dla nich jeden strzał często stanowił budżet na dalsze działania. Zarazem, rozumiem, że FIFA chce bardziej nadzorować rynek transferów. Wszakże ucieka im tu wiele pieniędzy. Wystarczy jeden przykład: Mino Raiola otrzymał od Juventusu około 27 mln euro (26%) za transfer Paula Pogby do Manchesteru United w 2016 roku. Prócz tej kwoty Raiola dostał 18 mln od Anglików i 2,6 mln od piłkarza. Wielkie pieniądze.

Mino Raiola otrzymał od Juventusu około 27 mln euro (26%) za transfer Paula Pogby do Manchesteru United w 2016 roku. Prócz tej kwoty Raiola dostał 18 mln od Anglików i 2,6 mln od piłkarza. Wielkie pieniądze.

FIFA chce wiedzieć

Ważną zmianą jest także fakt, że agenci i pośrednicy transakcyjny będą musieli być zarejestrowani w FIFA, a nie w federacjach. Dodatkowo wszystkie płatności będą przechodzić przez FIFA Clearing House, który jest właśnie w fazie rozwoju.

Czego można się spodziewać?

Wbrew pozorom nie uszczelnienia rynku i zwiększenia jego fachowości. Pojawi się szerokie grono hochsztaplerów, którzy będą omija przepisy i działać w szarej strefie. Teraz było to jednak nieopłacalne, bo jedyne opłaty jakie należało ponieść to rejestracyjny 1000 zł za sezon i ubezpieczenie.

Można także oczekiwać, iż duże agencje jeszcze bardziej przerodzą się w „farmy kurczaków”. Innymi słowy, będą korzystać ze swojej pozycji, by posiadać jak największe grono piłkarzy. Nie będą się nimi zajmować, tylko oczekiwać na telefon i transfer. A 3% od miesięcznego wynagrodzenia 100 zawodników na konto będzie wpływać. Czy to pomoże w rozwoju wielu z tych piłkarzy? Sami sobie odpowiedzcie.

Pamiętać też trzeba, że wbrew powszechnej opinii agent nie siedzi sobie w luksusowym samochodzie i nie sprawdza co chwilę stanu konta. Trzeba się najeździć, nadzwonić, na przekonywać, a ilu piłkarzy odpala? Cóż…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *