Jean-Marc Bosman, to dzięki walce tego belgijskiego piłkarza wielu zawodników może dziś swobodnie zmieniać klub po zakończeniu kontraktu. Wielu z nas już zapomniało, albo nawet nie wie, że kiedyś, nawet jak już umowa nie obowiązywała, to i tak klub pozyskujący musiał płacić. I to nie ekwiwalent za wyszkolenie czy opłatę solidarnościową, a normalnie za transfer.
Bosman nie zgodził się na to uznając, że jest to łamanie unijnego prawa wolnego przepływu osób. Zaskarżył Royal Football Club de Liège, Belgijską Federację Piłkarską i samą UEFA. Chyba nie trzeba tłumaczyć, że choć ostatecznie Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej przyznał rację sportowcowi, to takie działanie nie przysporzyło mu fanów w piłkarskim biznesie.
Jeżeli wydaje się, że po dziś piłkarze składają mu hołd, a wielu kolegów z boiska odczuwa wdzięczność to… jest to mylne wyobrażenie. Wykluczony zawodowo i życiowo – to dobre określenie dla Bosmana. Z jednej strony bohater, z drugiej zapomniany człowiek, któremu pomagało choćby FIFPro, ale któremu już chyba do końca nie da się pomóc.
Nie tak dawno, w rozmowie z „Bild”, Belga zapytano o przyjaciół ze świata piłki nożnej. Odpowiedź zaskoczyła:
Mam tylko jednego przyjaciela w futbolu. To Adrien Rabiot. W zeszłym roku jego mama zadzwoniła do mnie po obejrzeniu filmu dokumentalnego poświęconego mojej osobie. Chciała mi pomóc, gdyż uznała moją historię za wspaniałą. Odwiedziła mnie z bratem Adriena i dała 12 tysięcy euro.
Rabiot to jeden z tych zawodników, którzy znają swoje prawa i zamierzają z nich korzystać. Gdy w grudniu 2018 roku ogłosił, iż po wygaśnięciu umowy z Paris Saint-Germain zmieni otoczenie jego pracodawca nie dość, że odsunął go od składu, ale i próbował karać na różne sposoby. Niektóre z tych spraw mistrzowie Francji już przegrali, a z dniem 1 lipca 2019 roku reprezentant kraju będzie mógł odejść, bez odstępnego, gdzie będzie chciał. O to 24 lata temu walczył Bosman… Pamiętajmy o tym.